To była extratrasa! Z Radkiem wystartowaliśmy przedwieczorem z Podsupraśla. Najpierw szutrami do Jałówki i do gównianego Szybkiego Szutru (drogi dla prawdziwych gajowych). Na szczęście później wjechaliśmy na fajny szuterek prowadzący do Podsokołdy - najleosza tego typu trasa w naszych okolicach.
Za Podsokołdą zaczęły sie paskudne piachy, ale po 5 km wjechaliśmy w Góry Krzemienne i już odetchnąłem. Złapałem równy oddech i mieliłem górkę za górką - jak za młodych lat, kiedy Olaf mieścił się jeszcze w białą koszulke w czerwone grochy ;)
Radek na jednym z paskudnych, rozrytych przez leśników podjazdów
Drugi dzień świąt. Czas rozruszać tłuszcze. Godzinna runda po Górach Krzemiennych. Jak dawno tu nie byłem. Sama radość - na trasie prawie brak płaskich miesc. Albo podjazd albo zjazd. Najgorszy fragment na kilometrowym odcinku piaszczystej drogi do Surażkowa - piach po pachy i do tego pod górkę. Mozna stracić oddech, tym bardziej, że dziś najgorętszy dzień jak dotychczas w tym roku.
Stare opony balerony spisują się świetnie w takim terenie. Tylko szprycha mimo że dt nie wytrzymuje takiej jazdy. Ale zauważyłem to dopiero następego dnia.
Na narty, na rower, bieganie? A może czas zacząć pływać pod chmurką, a nie w zakiszonym, zachlorowanym basenie? Ok. W piątek 22 kwietnia wybieramy to rozwiązanie. Pierwsza tegoroczna kąpiel w rześkiej, ale wcale nielodowatej wodzie w stawie super extra przygotowanym przez Sępa. No to plusk!
Po dniu w pieprzonej cywilizacji ruszyliśmy późnym popołudniem samochodem po dziurawej Via Baltice (maskara - dziura na dziurze) w stronę Krzemianki. Zostawilismy auto i ruszyliśmy kładką przez bagienny rezerwat. W miejscu, gdzie kiedys bylo jeziorko zeszliśmy z pomostu i ruszyliśmy po zwalonych drzewach przez środek bagna. Widoki piękne - zachodzące słońce, mokradła. Tuz przed zachodem słońca za lasem, dotarlismy do kładki na Karczach Starych. Naokoło wróciliśmy do głównej kładki i dalej do samochodu. I już w ciemnościach po dziurawej Via Baltice do Białegostoku. Piękne popołudnie. Kiedy spadnie śnieg? Narty nasmarowane czekają.
Dziś bez roweru. Za duży wiatr. Brak chęci do walki z wichurą na asfalcie i duzych przestrzeniach. Na pożegnanie Olafowego pobytu w Białymstoku pojechalismy samochodem do Katrynki i zrobiliśmy 13-kilometrową rundę biegową po znacznej części okolicznych górek. Aż kości trzeszczą do teraz. Jutro będzie jeszcze gorzej....
Kwintesencja puszczańskiego MTB z Olafem i Radziem. Przecinki, górki. Dało się to nam we znaki, ale trasa znamienita. W dodatku na zalanej słońcem Szerokiej Trybie spotkalismy łosia. Później w okolicach Ponikłej w ciemnościach został zagubiony telefon Radzia. Ale udało się nam go odnaleźć mimo, że leżął w błotnej koleinie 3 km od miejsca, gdzie zauważyliśmy stratę. Pomógł Bolek, który dowiózł nam tam swoja Niwą. Dzięki za pomoc. Oszczędziło nam to czasu. W dodatku nasze oświetlenie rowerowe nadawało sie raczej do ... W każdym razie nie do jazdyy po ciemnej puszczy.